Strona:Anatol France - Poglądy ks. Hieonima Coignarda.djvu/84

Ta strona została przepisana.

Stary, podupadły ślepy niemal zażywał jeszcze uciech tego życia, którego przeciwności znosił z rezygnacją czyniącą je mniej dotkliwemi. Był to mędrzec prawdziwy i nie dziwię się nawet, że matka włączała w pobożne praktyki nasze istotę tak rozumną.
Po przykładnem wysłuchaniu sumy zasiadaliśmy do uczty w sali przesyconej niezrównanymi zapachami, a ojciec zabierał się do jadła z radością i namaszczeniem wprost religijnem. Zapraszał zazwyczaj do stołu kilku pisarzy z prokuratorji, oraz mego przezacnego mistrza, księdza Hieronima Coignarda. W roku Pańskim 1725, pamiętam doskonale, mistrz mój przyprowadził ze sobą pana Mikołaja Wisienkę, którego wykopał z jakiejś ciemnej jamy przy ulicy Mularskiej, gdzie ten znakomity mąż po całych dniach i nocach pisał dla wydawców holenderskich sprawozdania z ruchu naukowego i artystycznego w Paryżu. Pośrodku stołu, ułożona kunsztownie w drucianym koszyku wznosiła się cała góra czerwonych pisanek, a gdy ksiądz Coignard odmówił Benedicite, jaja te stały się głównym tematem rozmowy.
— Czytamy w Aeljuszu Lampridjuszu — ozwał się pan Mikołaj Wisienka, — że kura będąca własnością ojca Aleksandra Sewera, zniosła w dniu