Strona:Anatol France - Poglądy ks. Hieonima Coignarda.djvu/96

Ta strona została przepisana.

Ojciec mój przysłuchiwał się uważnie rozmowie, trzymając w ręku wielki szpikulec do nadziewania pieczeni słoniną, gdy zaś ks. Coignard skończył, uczynił stanowczym głosem uwagę, że zdarzyć się może czasem dobry minister. Sam zna nawet takiego, a był nim właśnie niedawno zmarły Dubois, autor bardzo mądrego rozporządzenia, które broni kucharzy przeciw nienasyconej zachłanności rzeźników i pasztetników.
— Być może, — zgodził się mój mistrz ochotnie — być może panie Szpikuliński, ale w kwestjach tego rodzaju najlepiej dyskutować z panem Ciastolepem. Nam idzie o to, by stwierdzić, że państwa trwają nie skutkiem mądrości kilku jakichśtam sekretarzy Stanu, jeno, że jest to wynik zbiorowych potrzeb wielu miljonów ludzi, którzy w celu utrzymania się przy życiu, oddają się różnym rodzajom pracy ciężkiej i haniebnej, jak przemysłowi, handlowi, rolnictwu, wojnie i żegludze. Te wszystkie nędze osobnicze razem wzięte, zwą się potęgą ludu, a ani książęta, ani ministrowie nie mają w niej żadnego udziału, ni zasługi.
— Myli się ksiądz, — zauważył Anglik — ministrowie biorą w tem żywy udział, stwarzając ustawy, z których każda może wzbogacić, lub zniszczyć cały naród.