na, niby płaszcz królewski. Poczciwi ludziska, składali ręce z zachwytu i szeptali w głębokim podziwie — „Niema to, jak nasze jasne paniątko!“
Majster Fastryga porwał na ręce swego wnuczka Piotrusia i wysoko uniósł go w górę. Przyjrzawszy się Zazulce, Piotruś zapytał, czy księżniczka jest naprawdę żywa, czy też może jest zrobiona z wosku jak figury, które widywał w kościele? Piotruś nie mógł pojąć, żeby coś tak białego i delikatnego, jak Zazulka, było ulepione z tej samej gliny, z której ulepiony był on sam wraz ze swoją czerwoną opaloną buzią i koszulką ze zgrzebnego płótna, na wiejski sposób związaną tasiemką na karku.
Księżna życzliwem spojrzeniem i skinieniem głowy dziękowała za hołdy i pozdrowienia poczciwych wieśniaków, a widząc, że dzieci rosną jak na drożdżach z dumy i zadowolenia, odezwała się w te słowa:
— Jak wam się zdaje, dzieci, dlaczego ci ludzie witają nas tak serdecznie?
— Dlatego, że nas kochają — odparła Zazulka.
— I że to jest ich obowiązkiem — dodał Jantarek.
— Obowiązkiem, powiadasz? a czemuż to jest ich obowiązkiem?
Widząc, że Jantarek napróżno szuka odpowiedzi, księżna mówiła dalej:
— Posłuchajcie mnie uważnie, dzieci. Od trzystu lat książęta Żyznych Pól, mieczem i lancą bronili wrogom przystępu do tych ziem, by rolnicy mogli w spokoju siać, orać i zbierać plony znojnej swej pracy. Od trzystu lat księżne Żyznych Pól tkają wełnę na odzież dla ubogich, pielęgnują chorych i trzymają do chrztu niemowlęta wieśniaków. Oto dlaczego ludzie ci witają nas tak życzliwie.
— Gdy dorosnę, będę, jak moja matka, przędła wełnę dla ubogich — przyrzekła sobie w duchu Zazulka.
I jechali przez łąki umajone kwieciem, to gwarząc,
Strona:Anatol France - Zazulka.djvu/21
Ta strona została uwierzytelniona.