Nazajutrz po obiedzie, skoro tylko księżna przeszła do swoich komnat, Jantarek ujął Zazulkę za rączkę.
— Chodźmy — rzekł krótko.
— Dokąd?
— Pst...
Szybko przebiegli schody i podwórze zamkowe. Kiedy weszli w podziemną galeryę, wychodzącą na gościniec, Zazulka po raz wtóry zapytała Jantarka, dokąd ją wiedzie.
— Nad jezioro — odparł Jantarek.
Wiadomość ta tak zaskoczyła Zazulkę, że stanęła jak wryta z ustami otwartemi z wielkiego zdumienia. Jakżeż można iść tak daleko, bez pozwolenia mamy i w atłasowych buciczkach do tego? Bo Zazulka miała na nóżkach atłasowe trzewiczki. Niech sobie Jantarek mówi, co chce, ale to zupełnie niema sensu.
— Czy ma sens czy nie, pójdziemy nad jezioro i basta! — Taką to zwięzłą odpowiedź dał rycerski Jantarek Zazulce. Przecież nie dalej jak wczoraj Zazulka zarzuciła mu tchórzostwo, a dziś robi taką minę, jakby trzech zliczyć nie umiała.
Dobrze, teraz Jantarek dostanie się nad jezioro, a Zazulka niech idzie bawić się lalką i kręcić wrzeciono.
Strona:Anatol France - Zazulka.djvu/29
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ SIÓDMY.
WYPRAWA JANTARKA I ZAZULKI DO BŁĘKITNEGO JEZIORA.