Niema co mówić, ładnie to namawiać kogo do awantur, a samej trzymać się fartuszka ochmistrzyni. Wszystkie dziewczęta są jednakowe! Niech Zazulka wraca do zamku, Jantarek z pewnością zatrzymywać jej nie będzie. Ale do jeziora pójdzie i tak.
Zazulka uczepiła się jego ramienia. Jantarek ją odepchnął. Wtedy zarzuciła mu rączki na szyję.
— Weź mnie ze sobą, braciszku! weź mnie ze sobą! — prosiła, łkając.
Tak wielka skrucha wzruszyła wreszcie serce niezłomnego rycerza.
— No to chodź — rzekł łaskawiej — ale nie pójdziemy drogą koło miasta, bo mógłby nas jeszcze kto zobaczyć. Najpierw musimy się wdrapać na wał obronny, a potem miedzą wydostaniemy się na gościniec.
Dzieci ujęły się za ręce i zaczęły iść śpiesznie ku wałowi, otaczającemu zamek dokoła. Kiedy zeń zbiegli, Jantarek wyłożył Zazulce dalszy plan wycieczki.
— Ta ścieżka między polami wyprowadzi nas na drogę, którą jechaliśmy do Pustelni. Z pewnością, jak za tamtym razem, ukaże się nam jezioro, a skoro je tylko zobaczymy, pobiegniemy ku niemu na przełaj przez łąki i pola.
Niema co mówić, plan ułożony był znakomicie.
Idąc brzegiem rowu, Zazulka zrywała kwiaty, które układała w piękną wiązankę. Były tam maki polne, żółte dziewanny, astry i chryzantemy. Ale kwiaty więdły w rozgrzanych rączkach Zazulki i wyglądały tak biednie, że kiedy doszli do mostu kamiennego, Zazulka, znużona ich dźwiganiem, już chciała rzucić je do wody dla odświeżenia, ale po namyśle postanowiła ofiarować je „Pani bez głowy“.
Na jej prośbę Jantarek podniósł ją do góry, poczem Zazulka złożyła kwiaty w skrzyżowane dłonie kamiennej figury.
Strona:Anatol France - Zazulka.djvu/30
Ta strona została uwierzytelniona.