Strona:Anatol France - Zazulka.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jantarku zgubiłam trzewiczek, zgubiłam mój trzewiczek atłasowy!
Rzeczywiście jedwabne sznurowadła rozluźniły się w uciążliwym marszu i zapylony trzewiczek pozostał na środku drogi.
Zazulka patrzyła po za siebie, a gdy nie dostrzegła na nieboskłonie wyniosłych wieżyc zamczyska Żyznych Pól, serduszko jej ścisnęło się boleśnie, a oczy wezbrały łzami.
— Z pewnością zjedzą nas wilki — szepnęła księżna — matka nie dowie się nigdy, co się z nami stało i umrze ze zmartwienia. — Ale już Jantarek nadbiegł z odnalezionym trzewiczkiem i uspakajał Zazulkę, mówiąc:
— Zobaczysz, Zazulko, że będziemy w domu, zanim dzwon zamkowy wybije godzinę wieczerzy! Chodźmy dalej!

Gdy młynarz ujrzał dziewczynę
wielce nadobną Marynę
— Rzekł: „ostaw, panno, Marcina
i racz wejść ze mną do młyna“.

— Jezioro! Zazulko! Jezioro!
— Tak Jantarku! jezioro!
Jantarek począł wyrzucać kapelusz w górę i krzyczeć „wiwat! wiwat! wiwat!“ Zazulka była zbyt dobrze wychowana, żeby za przykładem Jantarka wyrzucić w górę swój kapelusik. Natomiast zdjęła trzewiczek, który ciągle zesuwał się z jej nóżki i z wielkiej radości, wyrzuciła go wysoko ponad głowę. Tak — tam w głębi doliny, w kolistej ramie listowia i kwiatów srebrzyła się tafla jeziora, cicha i spokojna na pozór, a jednak wstrząsająca raz po raz dreszczem zieleń, otaczającą ją dokoła.
Napróżno szukały dzieci jakiejś ścieżyny, któraby je doprowadziła nad sam brzeg tajemniczego jeziora. Drogi nie było, ale za to stado gęsi, które nieopodal pasła ma-