a będę cię za to tak mocno kochała, jak kocham Tchnienie Wietrzyka.
— Co to za Tchnienie Wietrzyka?
— To mój konik bułany. Jada z mej ręki, a cugle jego są splecione z wstąg różowych. Kiedy był jeszcze źrebiątkiem, koniuszy Szczerogęba przyprowadzał mi go do sypialni na dzień dobry, a ja obejmowałam go za szyję i całowałam. Ale teraz Szczerogęba pojechał do Rzymu po błogosławieństwo papieskie, a bułanek mój wyrósł na dużego konia i nie zmieściłby się już na schodach zamkowych.
Król Mikrus uśmiechnął się na te słowa:
— A gdybym cię poprosił Zazulko, żebyś kochała mnie jeszcze mocniej niż Tchnienie Wietrzyka?
— Kiedy nie mogę, choćbym nawet chciała.
— Czemuż to?
— Nie mogę ciebie kochać maleńki królu Mikrusie, dlatego, że cię nie cierpię. Będę cię zawsze nie cierpiała za to, że nie chcesz mnie puścić do mojej mamy i Jantarka.
— Któż to jest Jantarek?
— Jantarek to jest Jantarek, i jego kocham najwięcej.
Cała ta rozmowa, spotęgowała jeszcze serdeczne uczucie, jakie powziął dla Zazulki król karlików. Zaledwie ją ujrzał, postanowił już poślubić ją, gdy dorośnie i przez małżeństwo to zrównać przepaść, dzielącą Krasnoludków od ludzi. Ale wzmianka o Jantarku zaniepokoiła go. Przeczuwał, że Jantarek mógłby być w przyszłości jego rywalem i obrócić w niwecz jego zamysły. Z głową spuszczoną na piersi i z zasępionem czołem zamierzał odejść, gdy Zazulka pociągnęła go leciutko za rękaw.
— Maleńki królu Mikrusie — rzekła głosem pełnym tkliwości, domyśliła się bowiem, że wyrządziła mu jakąś przykrość — powiedz mi, królu karlików, dlaczego musimy dręczyć się wzajemnie?
Strona:Anatol France - Zazulka.djvu/48
Ta strona została uwierzytelniona.