kimi łzami na nierówny grunt, tworząc lepkie, gęste jeziorka, w których niezliczona ilość skorupiaków wzrastała do potwornych rozmiarów. Olbrzymie kraby, ogromne langusty i komary trzeszczały złowrogo i pozostawiwszy pod stopami krasnoludka pogniecione łapy, umykały w głąb pieczar, budząc po drodze ohydne jaszczury i smoki, które raptownie rozwierały setki chciwych ramion i żygały z ptasich dziobów cuchnącym jadem. Ale król Mikrus nie zwolnił kroku, przeszedł całą pieczarę, czepiając się wykrotów jej ścian i nie bacząc na potwory, pełzające tuż za nim, zatrzymał się dopiero, gdy udało mu się namacać dłonią w sklepieniu okrągły, nieco odstający, głaz. Wtedy dotknął go swym sygnetem i natychmiast głaz runął z straszliwym łoskotem, a pieczarę zalało światło dzienne, pod którem pierzchnęły w popłochu potwory podziemne.
Wysunąwszy głowę przez otwór, ujrzał król Mikrus Jantarka ze Srebrnych Wybrzeży, który w swem szklanem więzieniu biadał nad niemożliwością wydostania się na ziemię i połączenia się z Zazulką. Król Mikrus przedsięwziął tę okropną podróż, by przyjść z pomocą więźniowi Boginek wodnych, ale Jantarek nie przeczuwał szlachetnych zamiarów króla Mikrusa i ujrzawszy wielką kudłatą głowę z krzaczastemi brwiami i długą brodą, przyglądającą mu się z głębi szklanego leja, sądził, że mu grozi nowe niebezpieczeństwo. Machinalnie sięgnął po miecz, bo zapomniał, że skruszył go o lodowatą pierś królowej o zielonych oczach. A król Mikrus przyglądał mu się z wzrastającem zajęciem.
— Ba! — mruknął wreszcie, — toż to jeszcze zupełne dziecko.
I nie mylił się król Mikrus. Jantarek był rzeczywiście dzieckiem pełnem prostoty i tylko dzięki swej nieświadomości nie uległ rozkosznym i śmiertelnym pocałunkom królowej Błękitnego Jeziora. Arystoteles z całą swo-
Strona:Anatol France - Zazulka.djvu/81
Ta strona została uwierzytelniona.