uwagę, którą zwykle powtarzał w chwilach dobrego humoru: „Pierwszy raz w życiu mi się zdarza — tak powiedział — żeby fajka zamieniła się w trzewiczek.“ A że trzewiczek to był panieński, więc też mu zaraz przyszło do głowy, że właścicielkę jego porwały Krasnoludki i że ten pochód, który widział w pieczarze, to było akurat porwanie. Ale kiedy chciał go włożyć do kieszeni, opadła go banda Karlików w kapturach i tak sprała z przeproszeniem jaśnie panicza po gębie, że mój nieborak jak martwy zwalił się na ziemię.
— Małgorzato! Małgorzato! — wykrzyknął Jantarek — to był trzewiczek Zazulki. Och, dajcie mi go, bym go okrył pocałunkami! Do końca dni moich będę go nosił na sercu, w pachnącym woreczku, a gdy umrę, położą go wraz ze mną do trumny.
— Wolna wola paniczu... Ale skądże go panicz weźmie? Karły wydarły go z rąk mego nieboszczyka męża, i jak nieborak przypuszczał, wypoliczkowały go za to, że zamierzał go włożyć do kieszeni i pokazać magistrom miejskim. Nieraz też mawiał, kiedy był w dobrym humorze:
— Dość, dość! Małgorzato, powiedzcie mi jeszcze tylko nazwę pieczary...
— Nazywają ją „Karlą pieczarą“ jaśnie paniczu. I może mi panicz wierzyć, że ją nazwano trafnie. Mój mąż nieboszczyk mawiał, kiedy był...
— Ani słowa więcej, Małgorzato. Szczerogębo, powiedz, czy nie wiesz gdzie się znajduje ta pieczara?
— Jaśnie panie — odparł Szczerogęba, wychyliwszy do dna garnuszek jabłecznika — nie pytalibyście się mnie o to, gdybyście znali moje pieśni. Pieczarze tej poświęciłem tuzin wierszy i opisałem ją tak dokładnie, że odnaleźćby w niej można po omacku każde ździebełko mchu. I śmiem twierdzić, że na tych 12 pieśni, sześć
Strona:Anatol France - Zazulka.djvu/92
Ta strona została uwierzytelniona.