ozdobił pióropuszem, mocno oskubanym i zjedzonym przez mole. Poczciwie wybrał ubiór ten, wiedząc z doświadczenia, że śmiech i wesołość są wszędzie pożądane, a nieocenione wprost usługi oddają w chwilach największego niebezpieczeństwa.
Uzbroiwszy się, poczęli iść śpiesznie przez dziedziniec, oświecony bladem światłem księżyca. Już poprzednio Szczerogęba przywiązał konie na skraju lasu niedaleko galeryi podziemnej, wiodącej na gościniec; odnalazł je, skubiące korę krzewów. Konie były tak rącze, że w niespełna godzinę, nie bacząc na chochliki i zjawy różne, które im drogę zagradzały, dotarli do Góry Krasnoludków.
— Tu jest Karla Pieczara — rzekł Szczerogęba.
Pan i sługa zeskoczyli równocześnie na ziemię i bez chwili wahania, ująwszy w ręce szpady, zapuścili się w głąb pieczary. Podróż po nieznanych zakrętach podziemnych, wymagała niemałej odwagi, ale Jantarka wiodła miłość, a Szczerogębę przyjaźń i wierność. I nigdy lepszego zastosowania, nie mogły znaleźć słowa największego z poetów:
„Czegóż nie zdoła przyjaźń, przez miłość wiedziona?“
Pan i sługa postępowali w ciemności przez godzinę blizko, gdy raptem zabłysło jasne światło. Zdumieni ujrzeli, że świeci jeden z tych meteorów, którymi królestwo Krasnoludków było oświetlone.
W blasku tej światłości podziemnej ukazał się pałac króla Mikrusa.
— Oto jest pałac, który powinniśmy opanować niezwłocznie — rzekł Jantarek.
— Zapewne — odparł Szczerogęba. — Dozwólcie jednak miłościwy panie, żebym najpierw wypił łyczek tego miodku, który wziąłem razem z bronią. Bo im tęższe wino, tem mocniejszy wojownik, im mocniejszy wojownik, tem
Strona:Anatol France - Zazulka.djvu/95
Ta strona została uwierzytelniona.