Strona:Anatole France - Gospoda pod Królową Gęsią Nóżką.djvu/18

Ta strona została przepisana.

Ale zaledwie pierwszy kąsek poniósł do ust, zwrócił się do mego ojca i zażądał soli, zdziwiony tem, że nie odrazu podano mu solniczkę.
— Tak — rzekł — czynili starożytni. Ofiarowywali sól na znak gościnności. Umieszczali też solniczki w świątyniach, na zastawie bogów.
Sól, barwy szarej, wisiała w drewnianem naczyniu przy kominie. Ojciec podal mu ją, a ksiądz wziąwszy ile mu było trzeba, rzekł: — Starożytni uważali sól za konieczną przyprawę każdego posiłku i mieli ją w takiem poszanowaniu, że przez metaforę nazywali solą zwroty dowcipne, któremi zdobili swe mowy.
— Ah — rzekł mój ojciec — w jakkolwiek wysokiem poszanowaniu była sól w starożytności, myto dzisiejsze jeszcze ją w wyższej stawia cenie.
Matka, robiąc pończochę, przysłuchiwała się pilnie i rada wtrącić słówko, rzekła:
— Musi sól być dobrą rzeczą, skoro ksiądz przy chrzcie świętym kładzie dziecku szczyp tę jej na język. Jak mój Kubuś poczuł sól w ustach, skrzywił się; choć taki to był malec, a już coś rozumiał. Mówię, Wielebny Ojcze, o moim synu Jakóbie, tu obecnym.
Ksiądz spojrzał na mnie i rzekł:
— Teraz to już duży chłopiec, skromność wypisana jest na jego twarzy i z uwagą czyta Żywot Ś-tej Małgorzaty.
— Ah — odrzekła matka — on czytuje też modlitwę od odmrożeń, modlitwę Ś-go Huberta,