Strona:Anatole France - Wyspa Pingwinów.djvu/348

Ta strona została przepisana.

kur przed lisem o puszystym ogonie. Nalewając wino sąsiadom, mówił:
— Pijcie! Koniki polne nie uszkodziły mi zbioru; gdy przyszły, winne grona były już ze brane. Potem, z biegiem wieków, bogate wioski, pola ciężkie od plonu, zostały zniszczone, zrabowane przez barbarzyńskich najeźdźców. Kraj kilka razy zmieniał panów. Zdobywcy zbudowali zamki na wzgórzach; rolnictwo wzmogło się; powstały młyny, kuźnie, garbarnie, tkalnie, poprowadzono drogi przez lasy i bagna; rzeka pokryła się stat kami i łodziami. Wioski powiększały się stale i razem połączone utworzyły miasto, które za bezpieczyło się głębokiemi fosami i wysokiemi murami. Potem już, jako stolicy wielkiego Państwa, ciasno mu było w obrębie tych stoków, odtąd zbytecznych, przekształcono je więc na piękne zielone planty.
Miasto wzbogaciło się i rozrosło niepomiernie. Najwyższych domów nie uważano za dość wysokie, podwyższano je ciągle i budowano je na trzydzieści do czterdziestu pięter, gdzie jedne nad drugiemi mieściły się biura i magazyny, kantory bankierskie, siedziby rozmaitych towarzystw. Coraz głębiej kopano w gruncie piwnice i tunele. Piętnaście miljonów ludzi pracowało w tem mieście-olbrzymie.