Strona:Anda Eker - Historja o mokrej Ciotce Słoci i o jasnem Słoneczku Oczku.pdf/14

Ta strona została przepisana.

„Spłatam tej małej dobrego figla chińską metodą! Zobaczycie, jak będzie żałowała wczorajszych kaprysów! Ho! Ho!“
Stuknął w ścianę srebrnemi pałeczkami, których w Chinach używa do jedzenia ryżu na polach ryżowych i odrazu skądciś wyskoczyło czterych chińskich krasnoludków z lampjonkami!
— „Co rozkażesz, Księżycu?“ zapytały chórem krasnoludki księżycowe. A Księżyc nachylił się do czterych urwisów, szepnął im coś łobuzersko do ucha, a one okręciły się na piętach w swoich pstrokatych kimonkach, klapnęły sandałkami i przydeptały sobie swoje złote warkoczyki. W tej samej chwili wjechała oknem srebrna lektyka. Krasnoludki chwyciły jej srebrne drążki, pomogły wsiąść do niej Księżycowi i cały orszak zniknął niewiadomo którędy — fin-n! — jakby uleciał na niebo.
I teraz stała się rzecz straszna i dziwna. Zosia póki żyje nie widziała nic podobnego: Na brukach i dachach lśniących od deszczu zastygły zielone smugi księżycowego światła, na gzymsach zachwiały się misterne koronki dziergane z promieni Księżyca, rynny bulgocące wodą zajaśniały srebrną polewą, na latarniach i drutach telegraficznych tańczyły srebrne ogniki, a w strugach wody, w deszczowych kropelkach przelewały się księżycowe blaski. Przez chwilę ulica, zmieniona w królestwo Księżyca, wyglądała jakby ją ktoś posypał brylantowym pyłem, jak jeden klejnot z kryształu, turkusu i szmaragdu. Zaświeciła, roziskrzyła się, zamigotała i błysnęła jak wielka bania mydlana, aż naraz wszystko zgasło. Tylko w oknie domek barometru począł w ciemnościach żarzyć się dziwnem modrem światełkiem... Ożył nagle płotek