Strona:Anda Eker - Historja o mokrej Ciotce Słoci i o jasnem Słoneczku Oczku.pdf/19

Ta strona została przepisana.

przedtem, że czuje, jak w niej coś puka i kołacze, czego nie było: serce.
A ulicą tymczasem szły dzieci do szkoły, dzwoniły pierwsze czerwone tramwaje, okna przecierały oczy i otwierały je nagle właśnie wtedy, gdy rolety zrywały się w górę, jak żywe powieki... Przed bramę zajechał wózek z mleczarni. Na rogu ze skrzynki pocztowej wyjmował listonosz listy. Podstawia pod szerokie jej usta torbę, a poczciwa skrzynka wypluwa wszystkie listy i kartki, białe, żółte i błękitne. Kucharka Antoniowa idzie z koszykiem na rynek, czarny kominiarz błyska w uśmiechu śnieżnemi zębami i mówi do pana dozorcy: Dzień dobry, panie Strączek! Dzień dobry! — I nim pan Strączek odpowie, już zjawia się zamiatacz z rudą miotłą i wota szeroko, wesoło, zamaszyście: „Aj! Co tu dziś roboty! —
A z piekarni wybiega pierwszy ubielony mąką piekarczyk z koszem świeżych, rumianych bułeczek. Idzie zawadjacko, pogwizduje przez zęby i depce mokrą od deszczu ziemię. Rynny obryzgały mu resztami deszczówek nogę, ale gdzieżby się tem piekarczyk martwił! Tak maszeruje radośnie, że omal nie wywrócił chłopca z gazetami. Ale najładniejszem chyba z tego wszystkiego jest niebo przejrzyste i szafirowe, jak oczy, które niedawno płakać przestały, a już przez łzy uśmiechają się i świecą!... A ziemia na plantach pachnie wilgocią i wonią spadłych liści, które wiatr postrącał niecnota...
Wtedy Zosia, mała zaczarowana dziewczynka, czuje, że chciałaby się zerwać i biec niewiadomo dokąd, chciałaby cieszyć się razem z wszystkimi, że pragnęłaby uścisnąć świat cały: piekarczyka, kominiarza, chłopca z gazetami, Anto-