Strona:Anda Eker - Historja o mokrej Ciotce Słoci i o jasnem Słoneczku Oczku.pdf/20

Ta strona została przepisana.

niową, pana Strączka i... i... wszystko! Chce wołać, chce prosić piekarczyka o pomoc, ale jakaś mocna, złowroga siła nie pozwala na to. Zresztą czyby jej mógł kto poradzić? Gdyby ktoś usłyszał, pomyślałby może, że mu się tylko zdaje, bo skądżeby figurka z barometru wołać umiała? Trudno, niema rady. Wie, że nie jest już drewnianą istotą, że jest już Zosią, ma serce i duszę, ale widocznie musi stać tu zawsze z parasolem... latami... wiekami, przez całe życie, aż do Dnia Sądnego...
Gdy wtem na kałużę przed domem padła złota strzała słońca i rozprysła się w tysiąc ciepłych iskierek. Jedna z nich wleciała w serduszko Zosi i prześwietliła blaskiem niebieskie oczy dziewczynki! Ach! Jak to było pięknie! Cały świat wraz ze skrzynką pocztową, tramwajami, oknami, z dziećmi idącemi do szkoły i śmiejącym się kominiarzem stanął w słonecznym, ciepłym blasku! W tej samej chwili... zielone szybki okien barometru zaświeciły jak kocie, figlarne oczy, mignęło pawie piórko przy tyrolskim kapeluszu, klapnęły czerwone trepki, ktoś zaśmiał się jakby pęk srebrnych dzwonków zadzwonił i.... Zosia chwyciła za róg poduszki.
Przez koronki i hafty firanek trysła fontanna słońca. Pęk promieni i błysków wystrzelił jak czarodziejska raca, a kołderka na łóżku wyzłociła się światłem.
Zosia skoczyła z łóżeczka i pobiegła do okna.
Rzeczywiście!
Na deszczułkę przed domkiem stoi roześmiane Słoneczne Oczko, uśmiecha się różową gębusią, gołe kolana z pod kusych porteczek wystawia, a z główki kapelusik z zielonem piórem zdejmuje, bo zaraz pokaże tabliczkę z napisem: