Strona:Andersen - Książę Świniarek oraz inne bajki (1928).pdf/59

Ta strona została przepisana.

derzył jeno zmarłą babkę. Dobrze się stało, że już nie żyła, inaczej bowiem byłby ją na miejscu uśmiercił.
Mały Maciek ubrał nieboszczkę w odświętną odzież, pożyczył od sąsiada konia, zaprzągł go, posadził babkę na tylnym siedzeniu, tak by nie spadła i ruszył przez las. Słońce dogrzewało mocno, to też Maciek zatrzymał się przed gospodą w celu pokrzepienia sił.
Właściciel gospody był to wielki bogacz i człek dobry, jeno tak popędliwy, jakby był wypchany papryką i tabaką.
— Dzień dobry! — powitał Maćka — Cóż to, widzę, od samego rana przybrałeś się odświętnie.
— Jadę do miasta z babką, — odparł Maciek — siedzi ona we wozie i zejść nie może. Raczcie jej wynieść, panie gospodarzu szklankę miodu. Ale mówcie głośno, bo nie dosłyszy.
— Dobrze! — rzekł gospodarz. — Nalał do szklanicy miodu i wyszedł do zmar-