Strona:Andrzej Kijowski - Dziecko przez ptaka przyniesione.djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.

bezbożności, materializmu i swawoli, znalazł się przecie biedaczyna, prostaczek, nędzarz najpodlejszy, w którego uszach zabrzmiał śpiew chórów niewidzialnych. O, nie pytajcie, mędrki, o naturę tego zdarzenia. Snem było-li czy urojeniem, głodową wizją czy gorączką nie całkiem wszak zdrowego chłopca... O, nie pytajcie wy, skeptycy, byście nie byli jako Piłat albo Tomasz-niedowiarek do końca wieków ośmieszeni. Cud jest wiarą i niczym więcej, niczym mniej. Jeżeli wszyscy uwierzycie wizjom biedaka, jak mu uwierzył pan Teofil Ż., przemysłowiec z Piasku, co usłuchał głosu serca i u władz wszczął odpowiednie kroki, ażeby cudnych snów nędzarza pamiątkę świętą ustanowić, a miejsce zabaw (znane niestety ze zgorszenia, któremu najwidoczniej sprzyjają władze, skąpiąc światła malowniczemu zakątkowi), miejsce zatem, brzydką opinią naznaczone, przemienić w sanktuarium kultu i łask, którego sława — któż to wie — rozeszłaby się w mig po świecie, roznosząc razem z chwałą bożą, naszego miasta dobre imię... jeżeli wszyscy uwierzycie, że ten śpiew był niebios chórem, a postać Panny Czystej zjawą, cud się stanie, cud się już stał!” (patrz „Dzwon Niedzielny”, właściwy rocznik, o numer mniejsza, bo nie pomnę).
A na to zachowawczy „Czas”:
„Prostota godna zlitowania czy prowokacja grubo szyta? Awanturniczy wyskok z prawa czy lewicowa krecia gra? W kłopocie teraz jest policja i miejska rada, gdy rozpętane fanatyzmy wyszły na rynek; w nie mniejszym wszakże ambarasie kościelne władze, których rezerwa przecież znana wobec ludowych inicjatyw w zakresie cudów i objawień. Procesje ciągną ulicami na miejsce rzekomego cudu, z dala pielgrzymki przybywają, zwabione plotką dewocyjną i wrzawą nierozważnych pism. Żywioł wzbiera, wobec którego