● | ● | ● | ● | ● | ● | ● | ● | ● | ● | ● | ● | ● | ● | ● | ● | ● | ● | ● | ● | ● |
Tak nieraz było w dziejach dawnych i w nowszych dziejach tak bywało, że doradcą monarchy, wodza, lub wodzem i monarchą samym, stawał się ktoś jak dziecko mądry: prosty zakonnik, karzeł chciwy albo filozof, który wierzył, że myśl wyprzedza egzystencję. Albo dziewczyna: głosy jakieś dały jej rozkaz, aby wdziała męskie ubranie i powiodła rycerskie hufce przeciw wrogom. A czasem był to chłopiec, który ledwie dwadzieścia skończył lat i hasło rzucał narodowi, by szedł na bój, na krew, na rzeź — nie liczył sił, lecz zamiar ważył, nie skutki, ale czyny cenił, jak dziecko czysty, konsekwentny, w dziecko przemieniał cały lud. Płonęły miasta, lud pobity na próżno szukał winnych klęski, gdy jak gorączka przeminęła dziecinna faza jego dziejów.
Dla starca miałem taką radę:
— Wariata z ciebie, dziadku, zrobią, boś jest już stary. Bądź nim zatem. Bo wariat może rządzić światem, byleby głupstwo zgrał z metodą. Mówią, żeś bigot — ty bądź święty; że dobra trwonisz — rozdaj wszystkie; na dno opadnij, gdy cię topią — i sam dokonaj katastrofy.
— Ach, łotry — rzekł. Nie pojmował sensu moich słów. Nie słuchał, co mu głos wewnętrzny szepce przez usta dziecka złego, lecz i tak czynił, co mu kazał instynkt zniszczenia, który w każdym człowieku klęską zagrożonym ożywa na kształt złego ducha, co „zgiń” powiada ginącemu...
— Niedoczekanie — mruczał gniewnie i dawał, co mu w rękę wpadło, każdemu, kto się wraz podwinął. A kiedy krzyk się wznosił w domu, że zniknął znów zegarek złoty — świętej pamięci babci klejnot — lub srebrny lichtarz czy patera, kiedy z podłogi znikał