nie odmówisz albo nie zaśniesz przed Dubiela gwizdkiem, pójdziesz do sierot (do sierót — wymawiały ciotki) — do józefitów oddamy ciebie, gdzie w pocie czoła kompost wozić będziesz. — Jedzenie odtąd w gardle mi stawało, jakiś smak wstrętny czułem w mleku, w kaszy, w szpinaku i w marchewce — gorycz jakąś i lepkość — przedsmak kary. Pacierze-m uroczyście klepał głośno i długo, zwłaszcza ostatnie Zdrowaś Maryja, które kazano mówić za sieroty. Gwizdków Dubiela słuchałem jak wyroku. Gdy dziesiąta biła, już sierocej doli w twarz spoglądałem jakby katu. Sieroctwo bowiem, zgodnie z groźbą bliźniaczych pedagogów, za karę uważałem, grzech — kto wie czy nie pierworodny właśnie. I poty biły na mnie ciepłe, kiedym słyszał za drzwiami lekkie kroki sędziów w szlafrokach jednakowych, w kwiaty i ptaki haftowanych na czarnym tle. Zaraz znad siatki wyjrzą dwie głowy w koronach z żelaznych rurek, w których panny składały loki, i głosy cienkie krzykną razem:
— Do sierót pójdziesz, a tam spać nauczą ciebie jak należy!
— Nieprawda — dziadek rzekł, policzki moje lekko gładząc — nie pójdziesz nigdzie. Głupie baby.
— A prawda, że mnie stamtąd wzięto, że mamy nie mam, a tyś sam jest moim ojcem przy... jak?
— Sposobionym — dokończył dziadek i dodał zaraz: — Też nieprawda. Kto ci mówił?
— Dubiel, dziadku.
— Dubiel pijak jest i łgarz. Co ci powiedział?
— Żem sierotą przygarniętym przez litość czy z wielkiego żalu po stracie prawdziwego syna, gdy dziadek z bólu rozum stracił. A mówił także innym razem, że mama wcale nie umarła, ale w zamknięciu jakimś żyje za karę, chora czy ze wstydu. A prawda to, że Bolko, wuj, nie zginął wcale, ale w niewolę
Strona:Andrzej Kijowski - Dziecko przez ptaka przyniesione.djvu/59
Ta strona została uwierzytelniona.