Strona:Andrzej Kijowski - Ethos społeczny literatury polskiej.djvu/10

Ta strona została uwierzytelniona.

manifesty, teorie, wyznania i domagali się pobłażliwości dla pierwocin "nowej literatury".
Literatura została więc wzięta na służbę w aurze literackiego przełomu, którego tło psychologiczne stanowiła powojenna rozpacz: literatura została wzięta na służbę z misją stworzenia nadziei na lepszą przyszłość. Wobec konfliktu prawdy urzędowej i prawdy empirycznej — literatura znalazła się po stronie tej pierwszej. Znalazła się po jej stronie z przekonaniem, że jest to prawda większa, bo filozoficzna, bo dialektycznie uzasadniona. Cała rzeczywistość jest w ruchu — mówi dialektyka — cała rzeczywistość zmierza do swego wypełnienia w przyszłości. Zmierza do wypełnienia poprzez stadia przejściowe. Wszelkie zło jest przejściowe, i cóż z tego, że się je stwierdzi naocznie? Jego istnienie potwierdza tylko generalne prawa rozwoju. Pewnie, że jest bieda w kraju, bo gdzież się miała podziać. Dialektycznie należy do przeszłości. Cała teraźniejszość jest już przeszłością. Już jej nie ma. Oczywiście, że jest terror, bo jakże inaczej nowa rzeczywistość ma przełamać się przez starą, jeśli nie siłą? Oczywiście, że kłamiemy w konwencjonalnym sensie tego słowa, bo nie mówimy i nie piszemy, jak jest; to nie jest jednak zwyczajne, trywialne kłamstwo nasze, lecz wzniosie kłamstwo ideologii i sztuki.
Opcja na rzecz ruchu, rozwoju jest wrodzona wszelkiej twórczości. Artysta czuje instynktownią niechęć do świata, który go otacza, do jego inercji, do — ależ tak! — do tego, co jest naprawdę. Świat taki jaki jest, cóż w tym ciekawego? Przeciw nowej rzeczywistości człowiek opiera się całą siłą społecznego instynktu, całą siłą narodowej i religijnej tradycji. I cóż stąd? To naturalne. Sztuka jest przeciw temu, co naturalne, albowiem jej najwyższym pragnieniem jest stworzyć naturę nową. Staje więc po stronie ideologii, która wszystko zmienia: instynkty, tradycje, odruchy. Człowiek — cóż jest człowiek ze swą nędzą i ograniczeniem; jakie są jego możliwości — oto pytanie; pokazać go w trakcie ich realizacji, jak się przemienia w nadczłowieka — oto zadanie. Cóż zdarzenie, fakt poszczególny — liczą się prawa, które z następstwa faktów można wyprowadzić, a z praw dalsze i najdalsze ich ciągi. Z pogardą patrzył pisarz-ideolog na naiwnych socrealistów wierzących w to, że ich obrazki odpowiadają jakiejkolwiek rzeczywistości; z równą pogardą patrzył na "realistów", którzy — jak np. Józef Kuśmierek — uparcie twierdzili, że rzeczywistość z ideologią nie ma nic wspólnego. Dla pisarza-ideologa nie było to od-