ków. Procent w budżecie przeznaczony na kulturę jest tak mały, że można go utrzymać lub zwiększyć, choćby gospodarka PRL leciała nadal na łeb. Ci pisarze i artyści, którzy włączą się w "nurt" ożywiany przez PZPR i PRON, mogą być pewni, że władza nie zostwi ich bez nagrody; mają szanse stać się uprzywilejowaną kastą spauperyzowanego społeczeństwa, jak byli nią za czasów, gdy kulturą zarządzali stalinowscy oficerowie polityczni — Borejsza, Sokorski i Putrament. Więc nie sił i środków brak, aby proces podporządkowania kultury powiódł się tak, jak powiódł się — niestety — trzydzieści lat temu.
Brak racji. Siłą i pieniędzmi można człowieka obezwładnić, ale na to, by twórczo pracował, trzeba mu jeszcze dać powód dodatkowy — bodaj złudny.
Tym powodem dodatkowym, który po wojnie skłonił całe społeczeństwo polskie nie tylko do uległości, lecz także do wytężonej, ofiarnej i twórczej pracy, była odbudowa. Odbudowa kraju z wojennych zniszczeń, chęć nadrobienia wojennego zastoju, wola życia wbrew zagładzie, która przeszła przez kraj i świat. Teraz takiej racji dodatkowej nie ma.
Nie mają jej robotnicy, technicy i naukowcy, bo ruina, z której dźwigać muszą polską gospodarkę, nie została spowodowana przez wojnę, lecz przez ten sam aparat rządzący, który ich dziś do wysiłku wzywa, wydarłszy im z rąk autentyczną inicjatywę i pozbawiwszy spontanicznego entuzjazmu, z jakim po sierpniu 1980 do tej odbudowy przystąpili. To tak, jakby ktoś dziecku odebrał ulubioną zabawkę, uderzył je w twarz i płaczącemu dał zabawkę inną, mówiąc: a teraz się baw. A nie chodzi tu przecież o zabawkę, lecz o rzecz w życiu człowieka najczcigodniejszą: o przedmiot pracy, przez który człowiek określa swą wartość. Racja dodatkowa, która go z przedmiotem jego pracy łączy poza koniecznością ekonomiczną lub poza poczuciem obowiązku czy strachu, ta racja dodatkowa która sprawia, że człowiek oprócz tego, że pracować musi — pracować chce, ta racja dodatkowa to jego wolność.
Nie mają też owej racji dodatkowej twórcy, bo proces odtwarzania kultury kierowanej centralnie przez administrację, nie jest odbudową, lecz burzeniem, niszczeniem. Niszczeniem tych swobód, które wszystkie środowiska twórcze wywalczyły sobie poprzez "odwilże" i "odnowy", zapewniając literaaturze polskiej, teatrowi polskiemu, filmowi polskiemu, malarstwu polskiemu, muzyce polskiej miejsce szczególne w życiu narodowym i w świecie — inne zgoła niż to, które jej wyznaczyła kiedyś stalinowska ideologia. Zamiast zgodnie z jej nałożeniem być folklorem radzieckiej prowincji
Strona:Andrzej Kijowski - Ethos społeczny literatury polskiej.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.