działania. Po nieudałym zamachu na księcia Lubeckiego rozegrała się scena całkiem we włoskim stylu. Mochnacki schronił się przed pościgiem po prostu w gmachu rządowym, w mieszkaniu tego samego człowieka, którego mózg — wedle wyrażenia Mochnackiego — miał się rozprysnąć pod uderzeniami kolb podchorążackich. Mochnacki schronił się w mieszkaniu Lubeckiego. Ten przyjął go uprzejmie, poczęstował kolacją i obaj przeciwnicy spędzili noc na rozmowie. Kto by chciał pisać powieść lub dramat o powstaniu listopadowym, powinien Mochnackiego wziąć na bohatera, a zacząć od owej nocnej rozmowy rewolucjonisty z reakcjonistą, zwolennika walki z imperium ze zwolennikiem najściślejszego z nim związku, kata z ofiarą. Obaj przy tym już przegrali. Już za późno było tej nocy na powstanie według idei Mochnackiego i za późno na pertraktacje według idei Lubeckiego; za późno na walkę na śmierć i życie i za późno na wcielenie pokojowe Królestwa do imperium. Czy ci dwaj ludzie to sobie powiedzieli? Co sobie w ogóle powiedzieli? Lubecki miał niebawem opuścić Warszawę i udać się okrężną drogą do Petersburga. A Mochnacki? Tej samej nocy żegnał się również z szansą władzy i przewodnictwa.
Chłopicki wyzdrowiał, sam uspokoił rozszalałych akademików i wojskowych, zaprowadził porządek i czekał. Mochnacki uniknął śmierci. Nie uniknął jednak zemsty. W kilka dni po tych wydarzeniach, w kontrolowanym przez dyktatora piśmie „Polak Sumienny”, ukazało się sprawozdanie z prac specjalnych komisji do badania archiwów policyjnych, odkrytych w więzieniu pokarmelickim. Otóż w papierach tych znaleziono podpisany przez Maurycego Mochnackiego memoriał do władz o wychowaniu młodzieży w duchu religii i poszanowania monarchii. Memoriał pochodził z czasów uwięzienia Mochnackiego za udział w Związku Wolnych Polaków. Maurycy przesiedział w gmachu karmelickim na Lesznie 11 miesięcy.
Strona:Andrzej Kijowski - Listopadowy wieczór.djvu/116
Ta strona została uwierzytelniona.