tkwić w turmach za długi i zeschnąć się, dopóki nie zatrąbią na sąd ostateczny? Czy chcecie za kęs suchego chleba męczyć się przy rydlu i motyce? Czy chcecie pod oknem ludzi piosenką uliczną wymuszać skąpą jałmużnę? Czy też chcecie w kamasze się zaprząc — a to jeszcze pytanie, czy gębom waszym kto zaufa — i tam, wśród śledzienniczych humorów jakiegoś władczego kaprala, czyściec swój już naprzód dosługiwać? Albo przy brzmiącej muzyce w takt bębna spacerować? Albo w raju galerników cały skład żelaza Wulkana wlec za sobą? O, tu macie w czym wybierać, tu macie razem wszystko, w czym wybierać możecie!” Plan Spiegelberga polega na wprowadzeniu jakiejś wielkiej poprawki w świat, który został głupio, niesprawiedliwie, zbrodniczo urządzony. „Co zowiesz uczciwym? Bogatym kutwom spędzić z karku jedną trzecią ich trosk, które tylko złoty sen im płoszą, zatamowane pieniądze znów wprowadzić w obieg, równowagę dóbr przywrócić na nowo, wiek złoty z powrotem przywołać, Pana Boga uwolnić od niejednego uciążliwego człowieka, oszczędzić mu wojen, zarazy, czasu drogiego i lekarzy — to, widzisz — kończył Spiegelberg — zwę być uczciwym, to zwę być godnym narzędziem w ręku Opatrzności — i przy każdej pieczeni, którą się je, mieć tę myśl chwalebną: tę pieczeń zdobyły ci twoje finty, lwia twoja odwaga, twoje nocne straże — i szanowanym być przez wielkich i małych.”
Jak brzmiałaby skarga dzisiejszego „zbójcy”? Nie trzeba wielkiego wysiłku wyobraźni, bo takie skargi i mowy buntownicze dochodzą nas ze sztuk Osborne’a, z powieści Clézio i Goytisolo, z wierszy Kerouaca, ze scen studenckich teatrzyków i kabaretów. Za słowami idą fakty: burzliwe demonstracje młodzieży w Berlinie, w Paryżu i w Barcelonie, bandy „czarnych bluz” terroryzujące miasta Szwecji i Anglii albo — przeciwnie — pielgrzymki łagodnych „hippies”...
Albo: „Jakby też było — powiada jeden z kom-
Strona:Andrzej Kijowski - Listopadowy wieczór.djvu/125
Ta strona została uwierzytelniona.