czywistości niejednorodnej, w pierwszym stuleciu nieklasycznej filozofii historii.
„Krwawy i straszny na zgonie wiek XVIII już przeszedł. Pójdź, młodzieńcze wieku XIX! Przypatrz się tu ludziom z daleka. Da ci poznać ich Plutarch. Korzystaj z błędów, chroń się umyłek, naucz się prawdy. Dawne to dzieło, nie teraźniejsze. Ale też ludzie ludziom podobni. Światło, cnoty, występki, szkody i pożytki wieków z sobą się schodzą.” Takimi słowy zalecał ks. Golański lekturę Plutarchowych Żywotów. Rok 1805. U progu XIX wieku ukazała się w polskim języku po raz pierwszy książka, która w kulturze polskiej istniała już od lat czterystu, choćby dlatego, że była przedmiotem ćwiczeń łacińskich w kolegiach. Teraz stała się książką do czytania. Teraz dopiero wzięły ją do rąk dzieci. Mały Mickiewicz, mały Słowacki, mały Goszczyński, mały Mochnacki... I każdy z nich mógłby zapewne o swoim obcowaniu z Plutarchem napisać to, co o nim pisał Heine: że mianowicie chciało mu się po lekturze Żywotów przez okno skakać, aby stać się „wielkim mężem”. Śmieszne? A czy jeszcze dzisiaj chłopcy nie chcą być szeryfami na Dzikim Zachodzie, czy nie pragną stać się wielkimi detektywami w stylu ich książkowych, filmowych lub telewizyjnych bóstw? Tę samą rolę co dziś kryminały i westerny w dojrzewaniu chłopców — z początkiem XIX wieku odgrywały Żywoty Plutarcha oraz Odyseja, Iliada, Eneida. Matka Mochnackiego wspomina, że kiedyś gospodarz domu, w którym mieszkała ich rodzina, zaalarmował ją wiadomością, iż mały Maurycy chyba zwariował, bo dziko krzyczy w swoim pokoju i ciska przedmiotami w piec. Okazało się, że Maurycy był wtedy przy lekturze Iliady i zabawił się w oblężenie Troi. Oczywiście, nic nadzwyczajnego w tej anegdocie. Dzisiejszego czytelnika może tylko zdziwić podniecenie chłopca z powodu oblężenia Troi, która dawno stała się już tematem szkolnej nudy. Dzisiejszy chłopak ziewa na sam dźwięk któregoś z greckich
Strona:Andrzej Kijowski - Listopadowy wieczór.djvu/89
Ta strona została uwierzytelniona.