Sięgnijmy w czasy cywilizacji pierwotnej.
Hordy dzikusów, praprzodków naszych, patrzą z przerażeniem na niebo. Dzieje się tam katastrofa. Na Boże Słońce, dawcę ciepła, blasków i płodności, naciera Czarny Potwór.
Przyćmiona jest jasność dnia, ptactwo milknie i ucieka do swoich gniazd, słychać trwoźnie ryki zwierząt.
Na wysokościach Czarny Potwór rośnie z każdą chwilą. Pochłania paszczą straszliwą Boga Słonecznego, który, walcząc z nim, krwią się oblewa.
Ludzkość nieszczęsna pada na kolana, wojownicy precz odrzucają zbyteczne już dzidy a dzieci tulą się do łona matek.
Śród niesłychanego milczenia Czarny Potwór pochłania Bożą Ofiarę dalej i dalej. Już jest na świecie ni dzień, ni noc. Zaledwie drobną cząstkę widać dawnej wielkości i świetności Władnego Boga.
Wreszcie Czarny Potwór pochłonął go całkowicie. I oto panuje tam, gdzie przedtem jasność się rozlewała. Białego Boga zastąpił Bóg Czarny.
Rządy jego będą okropne a jakie, tego nawet nikt przewidzieć nie może. Nastąpi koniec świata. Gdy Boga Słonecznego zwalczył, któż oprze się jego potędze?
Czarny jest. Ale dokoła całej jego postaci wstrząsa się grzywa czerwonych płomieni. Teraz z nieba zejdzie na ziemię, odwróci wszystkie stosunki, odmieni wszystkie wartości.
Ale po niejakim czasie grzywa jego nieco przygasła a z boku po za nim ukazały się jakieś blaski. Tłumy patrzą
Strona:Andrzej Niemojewski - Bóg Jezus w świetle badań cudzych i własnych.djvu/173
Ta strona została przepisana.
15. WALKA Z SZATANEM.