chemik, fizyk, biolog, astronom. Ale były czasy, kiedy tłum wpadał do ich pracowni, ciągnął ich na sąd, kiedy trybunały nie pozwalały im głosić wyników ich dociekań. Były to chwile, kiedy nauka burzyć musiała pewne zawady, tamujące rozwój umysłu zbiorowego, jakieś oparte na zmysłowych złudach uprzedzenia. Przerażenie budziła myśl o kulistości ziemi, o antypodach, o ruchu wirowym globu ziemskiego, o nieistnieniu twardego sklepienia niebieskiego.
Gdy na ogół nauki przyrodnicze, astronomiczne, historyczne, językopoznawcze, folklorystyczne i t. p. wywalczyły sobie prawo nietykalnego majestatu, ta gałąź wiedzy, która się zajmuje badaniem wszelkiej religji bieżącej, żyć i rosnąć musi w warunkach z przed kilku wieków. Uczeni badacze podlegają nietylko krytyce swych kolegów fachowych, jak gdzieindziej, ale również naporowi z góry i z dołu, albowiem ci, którzy są najmniej powołani do opinjowania w tego rodzaju sprawach, nie posiedli jeszcze i w tym zakresie ignorancji wstydliwej, ale mają ignorancję wyzywającą, apodyktyczną, opartą na bardzo długotrwałym przywileju powszechnie przyjętego komunału.
Ponieważ praca naukowa przy takich konjunkturach nie może być prawidłową i ponieważ badaczowi mimowoli udziela się nalot namiętnościowy, tak niepożądany, przeto w ciągu ostatnich dziesięciu lat postanowiono na Zachodzie pewną ilość wiedzy orjentalistycznej spopularyzować zarówno za pomocą żywego słowa, jako też przystępnej literatury. Pamiętne były wykłady berlińskiego profesora Fryderyka Delitscha, które taką wywołały wrzawę; nieocenione są wydawnictwa, jak „Der ałte Orient”. Ale skutek został osiągnięty. Dziś w rzędzie najdzielniejszych pracowników na tem polu wyliczyć można szereg nawet teologów protestanckich a nastrój śród czytającej publiczności znacznie się zmienił na lepsze. Nowe pokolenia, zaprawione do myślenia przyrodniczego, zorjentowały się, że zasada rozwoju obejmuje rzeczywiście wszystko a więc także bóstwa, ich kulty, związane z niemi ideologje i ich święte księgi.
Runął też dogmat o monodeizmie narodu żydowskiego od pierwszej chwili pojawienia się jego na arenie dziejowej.
Strona:Andrzej Niemojewski - Bóg Jezus w świetle badań cudzych i własnych.djvu/301
Ta strona została przepisana.