szą osobą Trójcy chrześcijańskiej, czyli BOGIEM OJCEM. Siady formy jego przejściowej przez formę CZŁOWIEKA znajdujemy jeszcze w starych przepisach kościoła katolickiego, które każą go wizerunkowo przedstawiać jako siwego starca, na co dziś żywemi oczami po kościołach patrzymy.
Monodeizm a raczej henodeizm żydowski, czyli jednobóstwo, istniał rzeczywiście przez pewien czas, ale kosztem ogromnych ofiar i raczej wskutek żelaznej woli hierarchji kapłańskiej. Ciągle jednak tlił podziemny ogień wiary w TRÓJCĘ, więc w Szechinę, czyli Ducha Świętego (żeńskiego rodzaju), w Elohima, czyli Boga, i w Ben-Elohima, czyli Syna Bożego.
Toteż wcześniej czy później nastąpić musiała adoptacja i rzeczywiście nastąpiła. Logika musiała oddać swe królewskie berło psychologji a żydowski arcykapłan chrześcijańskiemu patryarsze.
Przeto jednobóstwo chrześcijańskie, poddane analizie embrjologicznej, posiada cały szereg totemów, czyli świętych zwierząt rodowych, jak Złoty Cielec, Miedziany ąż, Baranek, Ryba, Gołębica. Jedne totemy pozostawiły ślady po sobie wyraźniejsze, inne prawie zupełnie zanikły i należą tylko do form kopalnych po starych tekstach. Ogółem zaś chrześcijaństwo daleko więcej takich totemów przechowało, tylko uległy one degradacji, jak np. symbole ewangielistów Wół, Lew i Orzeł, lub święte zwierzęta Mesjaszowe oślica z oślątkiem.
Również albo jako szczątkowe formy czci boskiej albo jako zdegradowane do rzędu rytualnych symbolów pozostały święte kamienie, święte rośliny, święcona woda, święcony ogień, słońce i księżyc monstrancji, niektóre planety, jak t. zw. Gwiazda Zaranna, czyli Wenus, kult świętych czaszek i t. p.
A tak, jak w Księgach Mojżeszowych odkryto pokłady różnych formacji bożych, tak wreszcie w tekstach Nowego Testamentu z równą precyzją dało się odnaleść i określić różne ogniwa rozwojowe jednego i tego samego bóstwa, które dzięki najbardziej krańcowemu antropomorfizmowi i antropopatosowi w oczach umysłów nawet najniepospolitszych uchodziło tak za postać dziejową, jak niegdyś uchodził Zeus, Bel, Amon, Tammuz, Mars, Junona i t. d.
Niesłychany czar, bijący z tej pojęciowej postaci, chlubnie
Strona:Andrzej Niemojewski - Bóg Jezus w świetle badań cudzych i własnych.djvu/303
Ta strona została przepisana.