Strona:Andrzej Niemojewski - Bóg Jezus w świetle badań cudzych i własnych.djvu/307

Ta strona została przepisana.

za powozem, zwiewał, aż wreszcie plackiem się położył na pustyni i całkiem się z jej piachami zrównał.
Tego pomnika natury legendotwórczej Starożytnego Wschodu nie dało się uchwycić na kliszę i załączyć do „dowodów”...
Pozostała po nim w duszy tylko jakaś wizja, legenda własnej pamięci, tej pamięci zawodnej, przekształcającej odebrane wrażenia, mieszającej ze sobą obrazy wspomnień...
A gdzież stał z aparatem fotograficznym badacz, gdy siedzący przed swym namiotem NAZIR oczyma duszy widział postać SYNA CZŁOWIECZEGO, kroczącego po modrych wodach Jeziora Genezaretańskiego?
Gdzież fonograf, narzędzie dzisiejszych folklorystów, któryby uchwycił owe dźwięki muzyki anielskiej otwierającego się nieba przed klęczącym wizjonerem Dobrej Nowiny?
Gdzie i kiedy te regestrujące aparaty miał on ustawić, by notowały drżenia nerwowe owych w święty szał wpadających proroków i prorokiń, opisujących natchnioną mowę widziadła przeżywanych teofanji?
Toteż tu tymczasem badacz złożyć musi pióro a oddać je poecie. I tem chyba pożegna czytelnika, iż mu powie celem ostatecznego wyczerpania tematu w jakimś jednym wniosku, graniczącym z aforyzmem, że: NAJPIĘKNIEJSZEM NIERAZ W DZIEJACH ŚWIATA TO BYŁO, CO ŻYŁO TYLKO W DUSZY NATCHNIONEJ LUDZKOŚCI.
A wielką KSIĘGĄ OBJAWIENIA, w której ta dusza natchniona czytała, było niebo, literami gwiazdy, słowami konstelacje a rozdziałami okresy astralne. Tam ludzkość czytając, ład swój wedle wielkiego zegaru świata na ziemi tworzyła w urządzeniach społecznych, w kalendarzu, w filozofji. To był zaiste święty związek z potęgami kosmicznemi. Związek ten prysnął, gdy zaczęła rządzić umysłami martwa litera, martwe słowo, martwy rozdział, martwa księga. Tysiąc lat leżała ta martwa, pergaminowa księga w kamiennym grobowcu Teologji jak ów ewangieliczny Łazarz, że gdy nauka-mistrzyni zawołała: „Odejmijcie kamień“, niejedna Marta rzekła z obrzydzeniem: „już cuchnie”! A przecież owa mistrzyni sama odwaliła kamień i zawołała wielkim głosem: „Łazarzu, wynidź