Strona:Andrzej Stopka Nazimek - Sabała.djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.

— Cego tam patrzýs — pytà sie go śmierzć.
— Kces sie przekonać, to sama zaźréj. Tam na dół widno het prec do światu, a ta mnohenko luda, a staryk nàjwięcéj — haj.
Wyskrobała sie śmierzć na wiérbe, zaźrała do dziury, ale nie widzi nic. Wlazła cała, coby jej lepiej było uźréć.
Hłop za tela okrzesàł cieślicom kołecek kwardy ze sęcke, przýbiéł ś nim śmierzć we wiérbie i poseł — haj.
I dobrze nie barzo, co sie nie robi, roki wielgie lecom, a hłop zýje i zýje. Ludziska przestali téz umiérać i zajaziéło sie od nik w Zàkopaném, w Kościeliskak i na Bańkówkak i sędyj, ze cłek koło cłeka stàł jako smreki w huściawie — haj.
Naprzýkrzyło sie, prosem piéknie ik miłości, i hłopu juz zýć tele casý, bo go biéda pocéna bić. Zarobić juz nijakim świate nika nic ni móg.
Jaze se zbàcył o śmierzci we wiérbie, polàz do Donajca i odetkàł biéde z wiérby.
Jak śmierzć, moi piékni, nie skocý, jak nie łapi kosy, kie nie zacnie kosić!
W Zàkopaném, w Kościelisku, w Porominie, w Hohołowie i na Donajcu, to telo sie naràz ludzi wykopyrtło, co ik ani wto, ani kany ni miàł pohować.
A śmierć se ino dalej kosi i kosi. Jaze za-