Ta strona została uwierzytelniona.
XXIII.
Jà w rzecý stary, ale baby sićkie wse ràd widzem.
Ràz, co sie nie stało, idem se dogóry źlebem i śpiewàłek se i gràł, co jaze giełcało po reglak.
Jaze wyskocyła ku mnie skądsi dziéwka straśnie piéknà i tak mi padà:
— Hybàjze, siedniemy se na wancie i bedziemy sie bośkać — haj.
Ja jéj zaś, nie wiele myślęcy, tak padàm:
— Jakoz cie zalubić i bośkać màm — haj — kié ja màm doma dziéwke. — Za tydzień bedzie wesele — haj.
Ono wyjéna cýcki, straśnie długie były, toz to se ik pozarucała na ramie i hybàj za mnom. Ja uciekàł przed niom, jagek móg, bok sie jéj bàł — haj — bok poznàł po cýckach zaraz, ze boginka była, co w dziurak w uspiskach siàdujom.
Zdysàłek sie straśnie, toz tok ustał, a ona