Jà umiéràł jesce nie bedem, o dusne zbawienie sie nie stràham.
Jà ta màm kajsi w niebie matke, dziadka, he, i babkà tam téz. Oni mie straśnie radzi widzieli, bok był parobek do rzecý — haj.
Zje, kizby oni ta dyascý robiéli w niebie tele casý, coby oni mi ta nie zrobiéli jakiego miejsca — haj — coby mi nie uprzątnéni ka w kąciku, abo za piecem w niebie.
Jà nie przeklaśny, ja i pod ławàm bede lezàł, coby ino w niebie.
Oni mi zrobiéli miejsce — haj — bo oni mie barz radzi widzieli. O, oni mie radzi widzieli, haj.
∗ ∗
∗ |
Sabała umarł w roku 1894 dnia 8 grudnia w domu prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego Dra Kleczyńskiego, u WP. Lilpop z Warszawy.
Żył lat 83. Pogrzeb miał wspaniały, a oprócz reprezentanta Towarzystwa Tatrzańskiego, przemawiali nad jego grobem jeszcze i inni delegaci.
Maska zdjęta zaraz po śmierci, zachowała jego szlachetne rysy.
Nie przesadzę wcale, gdy go nazwę bardem ludu podhalskiego. Jego piosnki, powiastki i melodye są dla nas arką przymierza, łączące dawne, minione bezpowrotnie czasy, z teraźniejszymi.