Z opwiadań pamiętam tylko Skwarkowe, które przy sposobności na innem miejscu przytoczę i objaśnię.
Z rozognioną twarzą i skrzącemi się oczyma, prawił on pasterzom krów na Groniku dziwy o czarownikach, co wodę w Pisanej, gdy chcieli, odwrócili ku Bystrej, o czarownicach, będących egipską plagą przy chodowli krów, lub wreszcie o mnogich skarbach w górach i lasach, co się świecą i suszą podczas cichej, letniej nocy.
Objaśniał słuchaczom dokładnie, jak zapomocą święconej laski, zwanej »kulmagą« można zaznaczyć w nocy to miejsce, by później we dnie do pieniędzy trafić. »Kieby wto był godny«.
Wygrzebywał z popiołów przeszłości i odtwarzał nam w bogatej swej wyobraźni baców i juhasów — »co mieli telo psów ino, co teràz nàwięksý baca owiec«.
Dla ludoznawstwa strata to wielka i niepowetowana niczem, że nie znalazł się ktoś o kilkadziesiąt lat pierwej, któryby zajął się spisywaniem zwyczajów i obyczajów, pieśni i opowiadań ludowych.
Tatrami się zajmowano, ludem w nich mieszkającym aż do Dembowskiego, Matlakowskiego i St. Witkiewicza[1] nic prawie.
- ↑ Znakomite dzieło St. Witkiewicza p. t. »Na przełęczy« zawiera nader trafną charakterystykę ludu góral-