rzyłek i beu w nie — haj. — Strzeliłek. — Zacéna tońcýć, ale se pote spocyna.
A jà wyjon nóz pilno. Urznonek jedne łydke. Przyniosek ku watrze i upiók.
Dobrze nie barzo, jém i oblizujem sie i skwarkik juz skwarzył, toz tok pilno włozył do ognia skałe, coby sie ozpàliła. Wyjonek jom cérwonom i włozyłek do wody, cok jom do dolinki na skale nalàł. Nasułek mąki i była i klóska. Uwarzyłek jom.
Kiek tak sýćko dobrze, sýćko piéknié porobiéł, zaconek juz jeść. Jaz Mardule zapàchło popod nos i obudziéł sie. Myślàł, zek kany świnie ukràd. Nie kciàł mi nijakim świate wierzýć, cobyk jàm tak pilno upolować miàł — haj.
Jà mu sie sumiétujém — a on nic.
No juści — jak cłek śpi, to mu wrona do garła nie wpadnie, chociaj by ta sérzéj otworzył hubku, jak wrota. — haj.
Zabralimy to, pote do casu Bozego mielimy na kwilke co jeść. Było cým brzuch omaścić. — haj. Zratowalimy sie dość godnie.
Przegrał jakąś staroświecką, orawską melodyę
(Melodya Nr. 1)
i tak mówił dalej:
— Kiék se set dalej po pod regle, tok se śpiéwàł, co jaze giełcało:
(Melodya Nr. 2)