wodnikowi zupełnie o jedzenie nie chodziło. Szedł z tym samym humorem opakowany butelkami szampana, węgrzyna i różnymi doborowymi wiktuałami, z bogatymi gośćmi, co i z nami, wziąwszy do tórbki kawałek suchego »moskàla z króźlickom koziego masła».
Nieraz wyzywał nas sam w góry, mówiąc:
— He, hłopcý, hybajcie se mnàm. Weźcie kawàłek chleba, jà masło màm.
Nie staràjcie sie nic. Pudziémy pod Krzýwàń.
Hań mnoho śrébła i złota gnije, bedziemy sukać.
Przecie go hań jà dość nahował. Całek go dni sukàł. Sukàłek go kielka roków, alek go nie nalos, bok tego nie był godny — haj.
Ale wy młodzi. Hybàjcie, jà wàm ukàzem, ka trza szukać. Inok se zabocył pod wtorom turniom zakopane kotliki.
Hybàjcie wartko. Sukajcie. Moze wàm sie co zaświéci, boby wàm sie przýdało. Beńdziecie mieć sićkiego dość — haj.
Ino hybàjcie. —
Strona:Andrzej Stopka Nazimek - Sabała.djvu/49
Ta strona została uwierzytelniona.