Jak cłek zbijàł, — filozofował Sabała — to nic. Ino nie zjédz sàm, daj biédnym, a na kwàłe Boskom téz co obróć.
Podstępem napadać wstyd, ale mylić ślad i zjawić się jasno w biały dzień tam, gdzie się przeciwnik najmniej spodziewa, oznaczało rozum w głowie.
Chwalił zawsze tych, co potykali się oko w oko z Liptakami, a nie dawszy ognia, mierzyli się silnemi ramionami.
— Wte wàrtało zginąć. — Było to bardzo możliwe, bo do tej walki trza było dwok, a do ozyjścia sie i udobrowania ino jednego. Ino w głowak była ta dwojakość, co nàpierwej mieli oba dwie, a pote to nios jedén trzý.
Oburzał się zawsze, gdy kto, zostawszy poturbowany przez drugiego, włóczył się po sądach, lub brał »dutki«, jako odszkodawanie i mówił:
— Jak ziandar przyńdzie, haj, to go wyzéń. Co on ma sie do twojego miésać. Jak winowatemu darujes, toś hłop i tak sie patrzy, ale jak cie przepytà. Krew to nie wódka, cobyś jom dudkami u zýda zapłaciéł — haj — ale znowa krwiom — haj.
Strona:Andrzej Stopka Nazimek - Sabała.djvu/62
Ta strona została uwierzytelniona.