— Wies co hłopie, załozmy sie.
— Ja nie od tego.
— Wto na piękniejsej kobyle przýjedzie jarzec kosić, to se go skosi i zabiere — haj.
Hłop przýstàł, bo co miał robić.
Przýseł do domu, łep zwiésił, jak pies, kie mà zdehnąć, abo kie co poślakowàł.
Baba jego smutek uźrała, toz to sie go wartko pyta, cegoby taki smutny być miał.
Jaze — dobrze nie barzo — hłop jej opedział, ze tak a tak sie stało. A baba mu tak padà:
— O, dàjze pokój, dàjze pokój. Zej, do jutra sie jesce nie ràz namyślimy. Hybàj spać ku mnie na pościel, to se bedziemy ukwalować.
Jak ukwalujom, tak ukwalujom, jaze ukwalili.
Raniutko lémze świt jechàł djasek kosić jarzec na kobyle siwéj, talarkowatej — haj — co kwiatek to był na niéj iny.
Hłop se ta zaś ino wyjehoł na gołej babie.
Jaz go djaboł uźràł i z daleka juz wołàł:
— Bier jarzec, koś jarzec, twój jarzec — haj.
Bo ona ta — prosem piéknie wasýk miłości — ta hłopowa kobyła była smyśnà — haj. — Tu ka miała mieć grzýwe, to jej ogon wisiàł — haj.
Zaś na zadku, ka miàł być ogon, to była grzýwa — haj.
Strona:Andrzej Stopka Nazimek - Sabała.djvu/92
Ta strona została uwierzytelniona.