Strona:Andrzej Strug-Pokolenie Marka Świdy.djvu/271

Ta strona została przepisana.

— Nic podobnego. Poprostu zajrzałem do twoich zakamarków. Nigdy nie widziałem podobnego b...... Co się tu u ciebie wyrabia? Co za straszna granda! I pomyśleć, że moje pieniądze...
— Twoje pieniądze są w moich rękach, a ta granda...
— Paskarze! Zdziercy! Spekulanci! Czarna giełda! Kto jest ten straszny karzeł? Co za kanalja?
Nusym słuchał cierpliwie. Marek wyzwierzał się za wszystkie swoje krzywdy, za wszystkie własne głupstwa. Co miał robić? Urągał. Był grubo przykry. Obrażający. Zrywał z Nusymera. Wypowiadał mu przyjaźń i dolary. Wyprowadza się natychmiast. Na tem zakończył i sapał. Nusym śmiał się serdecznie, poprostu. Zaczęli gadać. Niepokojący okropny karzeł to prezes G. O. I. poczciwina, Roch Trydulski, Wielkopolanin. Stracił wszystkich trzech synów na zachodnim froncie i służy Polsce wiernie, jak pies.
Prawdziwą kanalją jest niezaprzeczenie Tymoszek Wikłaszewski, ten, który w gabinecie trzyma bank. Pomniejszych draniaszków oczywiście nie brak, są i u nas, o, są. Bez takich niema handlu. Za wiadome dolary można było założyć kilka sklepików z wiktuałami — to dopiero paskarze! Można je było zwyczajnie puścić na lichwę i nic nie robić. Ale mowa była o odbudowie, o sanacji, o odrodzeniu. To się robi, właśnie to, i na wielką skalę. Co znaczy skala? Trzeba iść w kupie, towarzystwa akcyjne, koncerny. Trzeba mieć kolosalne stosunki, wszystko wiedzieć, wszędzie na czas dotrzeć, wleźć i zdążyć. Informacje