Strona:Andrzej Strug - Dzieje jednego pocisku.djvu/105

Ta strona została przepisana.

uspokojenia kraju. Dobrze było, że był niepokój — źle było, że niema spokoju.
Serca i umysły spodziewały się dobrego, oczy widziały samo zło. Tedy co było najlepszego wyjeżdżało z kraju czekać, co z tego wyniknie.
Rządcy dusz, piastuny przeszłości i władzy przyszłości wyemigrowali w wielu wagonach sypialnych.
Została w kraju anarchja, wodząca się za łby z najezdniczym rządem, a z różnych punktów dalekiej zagranicy szły ku ojczyźnie baczne spojrzenia, rychłoli Petersburg zacznie błagać o ratunek? W tajemnicy dzielono się już dostojeństwami i pracą nad odrodzeniem ojczyzny.

A w mieście Łodzi zwyciężano Szajblerów i carat, rujnowano kapitał i carat, głodzono siebie i carat, gromiono lupanary i carat, rabowano monopole i carat. Raz po raz, jak niesforne dzieci, wypadały tłumy robotnicze na ulicę, wyzywając carat, i po salwach zostawały na bruku trupy — trupy — trupy. Ale nikt się nie bał śmierci, rozjadł się proletarjusz i szedł na było-nie było. Szli wszyscy, szedł i Stasiek, ale nie broniła mu jut matka niczego. Utonęła i ona we wzburzonym morzu, fale porwały ją, jak znikomą kropelkę, i poniosły, jak niosły wszystko. Nie bała się już, nie myślała, myślał za nią ten jakiś wicher, ten sam, który niósł owe sny na jawie obudzonego ludu.