Strona:Andrzej Strug - Dzieje jednego pocisku.djvu/107

Ta strona została przepisana.

A prędko wrócisz? Daj lepiej mnie — ja za tobą przez ulicę poniosę, a w tym domu dopiero w bramie ci oddam. Mnie, starej nie zaczepią.
— Nie można matko. To zabronione. Miejsca nikomu pokazywać niewolno...
— Pilnuj że się, dziecko, a oglądaj się! Niech cię Bóg strzeże i Matka Najświętsza,.. Łatwo się wsypać na ulicy, oj łatwo. Prędko wrócisz?.
Stasiek odpowiedział, że prędko, ale stara dostrzegła w jego twarzy coś takiego, że zmartwiała, skamieniała i łzy jej popłynęły ciureczkiem. Słowa nie powiedziała, tylko patrzała w syna przez łzy.
— Stasiek...
Stasiek chciał się rozzłościć. Już się namarszczył i chciał głos podnieść. Chciał matce nawymyślać, a potym coś zełgać i odczepić się od starej, byle prędzej. Ale na to zabrakło mu odwagi, więc wziął, pocałował matkę w rękę, schyliwszy nizko głowę, i, trzymając ją mocno za tę spracowaną rękę, bełkotał byle co.
— To nic. Co się matce przywidziało. Wrócę wnet... Napewno wrócę! Słyszane rzeczy, takie hece robić o głupstwo? Jak nie wrócę, to też się świat nie zawali. Bo to raz mnie mogli zabrać? Co się dziś matce stało?
I tak dalej.
Stara przygarnęła się do syna mocno, ze wszystkich sił i nie puszczała, Wydzierał się Stasiek, jak mógł, ale nie poradził.
— I cóż, będziem tak stali do samego wieczora!