Strona:Andrzej Strug - Dzieje jednego pocisku.djvu/120

Ta strona została przepisana.

rzyć, te teraz, w tej chwili na granicy dnia i nocy, zanim wyjrzy słońce, odbywa się wielkie misterjum świata, i — że on, podkradłszy się, był jego świadkiem: Tak było przed chwilą: teraz jest jut wtajemniczonym uczestnikiem. Przypomniało mu się dziecinne przeświadczenie o tym, że inaczej wygląda świat, kiedy śpią ludzie. Pamięta tę swoją ciekawość. Wróciły się z dawno przeżytych lat pierwsze, najmłodsze wrażenia. Ta sama była ich dziewicza świeżość ten sam czar, pełen cudowności. Patrzał oczami dziecka i bajecznym jak ongiś stał mu się cały świat. Znienacka spadło nań przypomnienie żywe i nieodparte: to co widzi teraz, jut kiedyś miał przed oczami: to co czuje, jut przeżywał. Kiedy to było? Było! I nie potrzebował już sobie dowodzić, te prawdą jest to co widzi, te prawdą jest to, co czuje. Już wie, że ta chwila przechodząca, że to żyjące w nim „teraz“, jest dla niego czymś nieopisanie wielkim. Wie, że nie spotka go jut nigdy nic podobnego i kazał sobie to rozważyć, zrozumieć, zapamiętać.
Mijał pola, lasy, wioski. Uderzyło mu prosto w oczy wschodzące słońce, uderzyło weń, jakby niezgłębioną radością. Beztreściwe uniesienie ogarnęło go, opasało i zdusiło, jak w rozkosznym, bolesnym spazmie. Działy się w nim rzeczy dziwne, ale on niczemu się nie dziwił.
Gdzieś po drodze mały pastuszek pędził krowinę popod lasem. Spłoszone bydlę odbiegło od plantu w las, a chłopczyna wywijał kapeluszem i wołał coś o, pociągu, śmiejąc się radośnie, Spo-