Strona:Andrzej Strug - Dzieje jednego pocisku.djvu/130

Ta strona została przepisana.

jeszcze razem, zanim zejdziemy z tego świata. To są rzeczy niesłychane i wielkie, a my nic o tym wszystkim nie wiemy!
Odłożono śmierć do 26-go lipca, do dnia imienin panny Anuli. To ustępstwo zrobił dla przyjaciela Szablon, choć dla niego słodszą byłaby śmierc w tej zimnej wodzie dniu 4-go marca. Czytali pod wierzbami w cieniu, w pachnącej trawie — a zdaleka widniały wieże i kościoły starodawnego miasta.
W połowie lipca już byli socjalistami. Uradzili i przysięgli sobie żyć dla ogółu, jeżeli nie mogli żyć dla siebie i fatalna data minęła bez nieszczęścia.
Kolega Szabłowski, patrząc na przyjaciela, drżał z jakiegoś tajnego wzruszenia. Widział w jego wymizerowanej twarzy ślady przeżytych ciężkich myśli, czytał w oczach zmiany, dokonane tchnieniem śmierci. Była mu drogą jego dzielność, jego cudowne uratowanie i to, że nie boi się, dalej, robić tego, co dawniej. Chciał go uściskać i powiedzieć mu, że go kocha. Zachciało mu się, żeby było, jak dawniej, żeby mu obiecał, że się będą widywali. Miał mu do powiedzenia tysiące rzeczy. Uzbierało się tego masa. Ale nie sposób było ruszyć z miejsca, Budował się między niemi most z samej szczerej serdeczności, a lada chwila mogło paść słowo, po którym zacznie się zjadliwa besztanina wiecowa i wykłuwanie sobie oczu...
Szpiegowali, się nawzajem i gorąco pragnęli, żeby się to nareszcie skończyło.