— To jest prawda, oparła na wszystkich faktach rewolucji ogólno-rosyjskiej...
— Nie, to tylko twoja wiara, czy twojej partji... Niczego nie zdołasz dowieść. A nasza wiara jest to, że nastał czas.
— Nastał czas budować niepodległe państwo za pomocą rabowania monopolów i zabijania stójkowych! Wiesz, że zaczynam wierzyć w jakąś straszną chorobę umysłową, która może ogarnąć masy ludzi. Wy wszyscy jesteście zatruci, uśpieni i nikt za was nie myśli!...
— Zabijanie stójkowych, nie podległe państwo... Czy nie można z tobą mówić po ludzku? Nie jesteśmy na wiecu, nikt nas nie słucha — pomówmyż, jak ludzie. Pomówmy o walce. Jest idea bierności i idea walki. Są cierpliwi i są ludzie, którym się śpieszy.
— Są również obłąkani, co biją głową o mur.
— Są i manjacy, co lubią, żeby ich poniewierano. To są albo męczennicy, albo...
— Dajmy pokój, do czego to nas doprowadzi? Pogadajmy ot tak...
Ale Marek nic nie odpowiedział. Milczeli obadwaj długo, starając się nie patrzeć na siebie. Siedzieli naprzeciwko siebie, stykając się prawie kolanami.
Ciążył im ten przymus. Dolegał nieznośnie wstyd, eż nie potrafili opanować momentu i jakoś przyzwoicie wyjść z drażliwe] sytuacji. Obserwowali się nawzajem z pod oka i co chwila spotykały się ich spojrzenia trwożne, biegające. Zdawało
Strona:Andrzej Strug - Dzieje jednego pocisku.djvu/133
Ta strona została przepisana.