Strona:Andrzej Strug - Dzieje jednego pocisku.djvu/137

Ta strona została przepisana.

impotencji... I kogóż to zresztą oszuka? Poczekaj jeszcze; daj mi dokończyć! Nasz sporadyczny odwet — to nie żadna siła — nie jestem obłąkakanym bojowcem, co, jak wy powiadacie, wierzy tylko w brauninga. Ja wierzę we wszystko, co jest rozumne i potrzebne. I można i należy się kłócić o taktykę, o program, ale nie należy się spierać o honor!
Kolega Szabłowski ju żoddawna śmiał się szyderczo:
— Jakież to szczęcie dla kolorytu narodowego, że nie wyginęli jeszcze wszyscy romantycy! Co za bogaty temat dla poetów! Nudziło im się biedakom w naszych kupieckich, trzeźwych czasach i nie chciały ich ju żczytać zblazowane panny... Ale nareszcie mają towarzysza Marka! Opiszą cię, Marku, bądź pewien, że cię uwiecznią! Dla mnie i dla socjalizmu to zamknięta kraina — i jakże ja się z tego cieszę! Poezja. Kiedy słyszę słowo „poezja“ — widzę dorodną pannicę-lenia, która wśród roboczego dnia, o ścianę od wyjącej krzywdy, rozwalona na kanapie, śmie sądzić o tobie, Marku, wraz ze swoim poetą, przewracając ozdobne kartki wypieszczoną dłonią. Każdy poeta pisze o wszystkim, ale każdy tworzy tylko dla niej jednej: i o blaskach, i o woniach, i o uściskach — a dla odmiany i o rewolucji. Biedny, naiwny człowieku, przyjdzie i na ciebie moda. Ty cały jesteś wyjęty z pisanego dramatu. Co ty robisz w tej całej rewolucji? Poeta i ta jego panna powiedzą, że tworzysz piękno rewolucji