Strona:Andrzej Strug - Dzieje jednego pocisku.djvu/177

Ta strona została przepisana.

tu będziesz niedługo, tylko już nie wyjdziesz. Wszystkichbym, co tu siedzą, wypuścił, a ciebie pierwszegobym powiesił! Ech ty, jasne oczy, cały świat oszukasz! Dalej! ruszaj się!
Wojtek żegnał się z nim z wielkim wzruszeniem. Na wolność idzie, świat zobaczy, w Sierbienicach będzie, z moją babą będzie gadał... A chłopak był obojętny.
Chciał mu jeszcze coś powiedzieć o dzieciach, coś do jednego sąsiada przekazać, chciało mu się nawet (o dziwo) rzec, żeby i tego wiernego pieska Udusia przygłaskał. Ale żandarm stał we drzwiach i poganiał, więc tylko podali sobie ręce.
— Jakoś niebardzo cieszycie się na tę wolność?
— Ja się nigdy nie cieszę, ani nie martwię...
— Niechże się wam wiedzie!
— Wszystko mi jedno.
Szczękły zasuwy i został Wojtek Kiełza sam ze sobą. Pochodził ze trzy razy od rogu do rogu, stęknął, westchnął i uwalił się ciężko na łóżku. Przykrył się z głową kubrakiem, odwrócił się do ściany i zasnął natychmiast, zanim jeszcze zdążyły dojść do niego ciężkie myśli.




Niedaleko od Cytadeli do Muranowa. Gryziak pośpieszał, nie rozglądając się zupełnie, zatopiony w jakichś swoich myślach. Jak gdyby nie zauważał, że otacza go wolny świat, ludzie, ruch wielkiego miasta. Zdawało się, że zapomniał o tym, iż prawie rok spędził w odcięciu od świata. Śpie-