Strona:Andrzej Strug - Dzieje jednego pocisku.djvu/181

Ta strona została przepisana.

— Nie zmądrzałeś przez ten rok. Zawsze si spodziewasz i nigdy nic nie będziesz miał.
— Zobaczymy, czego ty się dorobisz?...
— Ja nie chcę się niczego dorobić, tylko tyć sobie, jak wolny człowiek.
— Jeszcze się ciebie trzymają te głupstwa. I ja ci powiem, że nie zmądrzałeś przez ten rok. Ja cię, Gryziak, lubię i szanuję. Zrzeknij się tych trzystu rubli — a ja cię zaproteguję. Wkręcę cię do ochrany, a potym do partji. Będziesz kpić na obie strony — to jest dopiero zabawa! Jak sprobujesz raz, to się jut nie oderwiesz. Ludzie i świat wydają się takie głupie.
— Cóż to, znowu się zabrałeś do książek? — spytał Gryziak, wskazując na półkę.
— Zawsze lubiłem wykształcenie. Ty tego nie rozumiesz, ale ja skończyłem przecie gimnazjum. Te książki — to wszystko dla „towarzyszów“ ustawione, bo bywają u mnie często. Rosyjską literaturę rewolucyjną dostałem z ochrany. Pożyczam nieraz „towarzyszom“.
— Jacyż oni ludzie?
— Komiczne figury. Tym idjotom się zdaje, te świat przerobią. Co za miny, co za cnota! A głupi jeden w drugiego! Oni tyle w tej rewolucji robią, te czytają mądre książki o urządzeniu świata i swojej cnoty pilnują. No i biorą ich jednego za drugim, gołą ręką, przez tę cnotę, zanim który co zrobi! „Principy“! W gruncie to są tchórze. Nie takich trzeba na te sprawy. Takich tęgich facetów, jak są u nas, nie spotykałem.