się tego do miasta, żydów nabiją, winnych i niewinnych, a ciebie, Figiszewski, urządzą po chłopsku, powieszą cię na płocie za... i ciebie, Ładukowski, też za... Pijcie, szwagierki, lubię was za fantazję!
— Dziękujem wielmożnemu panu za dobre słowo! Ale nas niespodzianie nikt nie weźmie. Zawsze będziem wiedzieli, kiedy czas jechać do ciepłych krajów.
— I macie zaco?
— Trochę ta się uścibało — trza to powiedzieć.
— Tylko wam mogą wejść w drogę insi. Chodzi jakaś banda koło wywrotni, może i tu zawadzić, narażą się chłopom, a pójdzie na was. To prawda, że w zeszłym tygodniu zabili dwu żydów na szosie? W gazecie czytałem.
— To jest prawda, ale z tamtemi u nas jest umowa i zapewnienie.
— A czy tacy dotrzymują?
— Jak się kogo dobrze za pysk trzyma, to i taki dotrzymuje.
Pan Szuba z satysfakcją patrzył na drabów. Było to rosłe i śmiałe w spojrzeniu i w pysku Cenił w nich fantazję i spryt i uważał, że takim należy się podatek, choćby już za to samo, że tacy są. Nadewszystko jednak podobało mu się, że pobierają opłaty od naczelnika i urzędników, a nawet od dowódcy siły zbrojnej. To go podbijało zupełnie.
— A co tam słychać u sąsiadów? Płacą regularnie? Co porabiają w Mraczyńcach?
Strona:Andrzej Strug - Dzieje jednego pocisku.djvu/215
Ta strona została przepisana.