Strona:Andrzej Strug - Dzieje jednego pocisku.djvu/236

Ta strona została przepisana.

koni, i poprzysięgał sobie raz na zawsze trzymać się od partji zdaleka, jak od morowej zarazy.

Nie pomogło mu to jednak. W kilka dni potym zaaresztowano jego i szwagra i Symchę Sztera i jeszcze sześciu innych członków organizacji „Pięciu mężnych“. W jednej chwili prysł czar, otaczający potężną bandę. Wszyscy się zdumieli, że mogli tak długo znosić bezprzykładny ucisk. Wszyscy uradowali się w sercach swoich i wynosili pod niebiosa energię prawowitej władzy, która nareszcie ocknęła się do czynu. Żałował bandytów tylko jeden pan Szuba, dzierżawca z Żabiej Woli. Męczeńska śmierć skromnego, ale wiernego sługi tronu była momentem zwrotnym w dziejach powiatu. Nowy naczelnik straży ziemskiej w porozumieniu z dowódcą siły zbrojnej rozsyłali patrole po całym powiecie, a w okolicy zaczęły się na dobre rozboje po drogach i napady na dwory.




Weszycki, przyjechawszy wieczorem do Warszawy, stanął u swojego wuja, sklepikarza na Starym Mieście, i rozpytywał o nowiny. Wuj niewiele gadał, bo był zajęty rachunkami. Twierdził jednak, że rewolucja już się skończyła i ani się tym nie martwił, ani się z tego cieszył.
— Co jest, to jest. Jak ma być, to i będzie. Tu żaden człowiek nie poradzi, ani żadna partja. Samo wszystko na świecie idzie. Nie wiem, jak ci, chłopcze, radzić. Moja rada — żebyś się tu trochę