Strona:Andrzej Strug - Dzieje jednego pocisku.djvu/253

Ta strona została przepisana.

z takiego ci nic, bo taki sam od partji trzyma się zdaleka, a po drugie, taki co dzień może być inszy — dziś strzela do policji, a jutro chodzi z tą samą policją i zbiera po ulicy swoich dawniejszych towarzyszy. Czasy są podłe i co dzień podlejsze. Wracaj ty, chłopcze. do domu! Co masz za interes? Czy już taki bardzo ważny? Co tam jut teraz — teraz się obejdzie...
Weszycki pożałował, że się przed wujem wygadał z bojówką i zaczął starego obchodzić.
— Et, co do bojówki, to mi o to tak bardzo nie chodzi. Chcielim my do związku zawodowego naszą cukrownię wpisać. Podobno tu ma się coś takiego robić.
— To co innego. To robota jawna, uczciwa i jeszcze niedawno dobrze wszystko szło. Znam wielu, co należą, ale teraz wzięli się i do nich. Zamykają te związki jeden po drugim, a jak nie zamykają, to wybierają tych, co rządzą, potym tych, co są wpisani i tak dalej. Potym ich puszczają i znów się zaczyna robota, a potym ich znowu biorą i tak w kółko. Że te ludzie nie powarjują, to cud!
Weszycki w ciągu trzech dni widywał się z rozmaitemi ludżmi, idąc za nicią, daną mu przez wuja. Ale towarzysze ze związków zawodowych wyrażali się o partjach z tak intensywną goryczą, że ani mowy nie było o jakiejkolwiek pomocy z ich strony. Maglarka z ulicy Piwnej, której syn i mąż siedzieli oddawna, była opryskliwa i, na grzeczną propozycję wskazania kogo z ludzi partyjnych,