Strona:Andrzej Strug - Dzieje jednego pocisku.djvu/258

Ta strona została przepisana.

— Tu ci jeden pokaże takich, co ci wszystko wytłumaczą, bez przymusu. Będziesz miał wojną drogę. Jakem wuj, takem się dla ciebie postarał, żebyś nie gadał, że się boję, albo że czego w tej Warszawie nie spotrafię. Jakbyś sam szukał, tobyś o tej porze już był tam, gdzie nie daj Boże — a przeze mnie trafisz wszędzie. Czekałeś cztery dni, ale masz...
Weszycki serdecznie dziękował staremu.
Nazajutrz poszedł pod wskazanym adresem. Zastał towarzysza, co mu z całym ogniem i dokumentnie wyłożył, o co chodzi. Że ze starej partji zrobiły się dwie. Że jedna chce tego, a druga tego. Że on jeszcze myśli, że będzie zgoda, bo główne niezgodniki siedzą i t. d. i t. d. Poszli we dwu do trzeciego na ulicę Rycerską na czwarte piętro nad podstryszu, a ten spytał Weszyckiego, co ma za interesy? Weszycki spytał o bojówkę, ale o samym interesie gadać jaszcze nie chciał, tylko oznajmił, że przywiózł pieniądze, 250 rubli. Poszli tedy we dwu, ale osobno dla ostrożności, jeszcze w inne miejsce na Rymarską. Tam Weszycki zasłał poważnego towarzysza, który gadał z nim z wysoka i jakoś niemiło. Temu odkrył wszystko.
Dopieroż surowy towarzysz się ucieszył. Tego nam było potrzeba. Mniejsza o flotę — ale bomba! Towarzyszu — nowe życie się u nas zacznie! Przecie my na to tylko czekamy! Trudno taką rzecz na poczekaniu zmajstrować — nasi Judzie, co to umieli, już wybrani. No — no — dziękuję wam