Strona:Andrzej Strug - Dzieje jednego pocisku.djvu/264

Ta strona została przepisana.

— Nie zechcę.
— No, to ja zacznę o sobie. Nie ciekawyś, com ja tam robił za kratą prawie przez rok? Nie dziwisz się żem się wydostał z potrzasku, jako ten mądry szczur?
— Wszystko mi jedno. Ale nie lubię, jak udajesz nie siebie. Gadaj, co chcesz, tylko — po swojemu.
— Dobrze. Otó żprzyszły na nas czasy straszne. Między ludźmi, co ocaleli, spustoszenie. Rozejrzałem się i wiem. Ale w mojej samotności przeczuwałem i to. Zawczasu obmyślałem sposób na te czasy i teraz go już mam. Na ten plan muszą się zgodzić ci nasi, bo to jedyny logiczny plan. Wiesz, że zawsze byłem realistą i obchodziłem się bez marzeń w tych niedawnych romantycznych czasach... Nie ciekawyś?
— Nie.
— Opowiadają mi tu o tobie różni zmarnowani ludzie, że „Kamil jest zmarnowany“. Uprzedzam cię, że ja nie pozwolę ci zmarnieć! Gadaj sobie, co chcesz! Ja ci rady dam. Nie uśmiechaj się szyderczo, tylko słuchaj i staraj się zrozumieć. Wiem o tobie wszystko. Widzę każdą twoją myśl. Nie masz żadnego prawa mnie nienawidzieć. Nie masz prawa patrzeć tu na mnie, jak wróg. Nie jesteś obłąkanym, ale rozumnym człowiekiem. Twoje cierpienie znam. Lekarstwa na nie nie mam. Ale potrzebuję ciebie i sprawa ciebie potrzebuje. I dlatego nie odczepisz się ode mnie. Dlatego będziesz musiał słuchać, co mówię, Słuchaj i milcz,